Wydawca treści Wydawca treści

Powrót

Złoty medal (na 100 lat JPII)

2020-05-15

„W dobrych zawodach wystąpiłem, bieg ukończyłem, wiary ustrzegłem.” (2Tm 4,7) – napisał św. Paweł, ale słowa te odnieść można także do Jana Pawła II. Zamiłowanie do sportu i aktywności fizycznej również składały się na Jego święte życie!

Bramkarz

O futbolu mówi się, że aby go uprawiać wystarczy płaski teren, piłka i cztery kamienie. Chłopcom w Wadowicach blisko 100 lat temu nie wystarczyły – dlatego Lolek rozpoczynał swoją karierę jako… słupek podczas meczów starszego brata – Edmunda. Później grał jako obrońca – tak skutecznie, że zasłużył na ksywkę Martyna, czyli nazwisko czołowego wówczas reprezentacyjnego defensora.

Ostatecznie wrócił między słupki. Rolę bramkarza (niekiedy niemal tragiczną) rozumiał doskonale: „Wiem z własnego doświadczenia, jaka to odpowiedzialność. Bramkarz ma najgorzej, bo jego błędy każdy widzi”[1] – dzielił się z Tadeuszem Fajferem, bramkarzem Lechii Gdańsk, szykującej się na audiencji do pucharowego meczu z Juventusem.

Bardziej jednak zaskoczył lewoskrzydłowego Stanisława Terleckiego, wspierającego po zakończeniu kariery reprezentację polskich księży pytaniem o Albańskiego. „(…) my wszyscy, będąc trochę na bakier z tak odległą historią, zrozumieliśmy „A co z Lubańskim?”. Odpowiedzieliśmy wiec zgodnie z prawdą, że już zakończył karierę. Ojciec Święty popatrzył na nas jak na kompletnych futbolowych ignorantów. – To chyba zrozumiałe, bo ja też już nie gram w piłkę. Ale przyznacie, że nikt tak jak on nie umiał bronić – zakończył. Wtedy my z kolei spojrzeliśmy na Ojca Świętego ze zdziwieniem. – Ależ Ojcze Święty Włodek Lubański nigdy nie stał na bramce – grzecznie próbował wyjaśnić jeden z księży. – Nie Lubański, tylko Albański – poprawił nas Jan Paweł II.”[2] Bohatera swej młodości, Spirydiona Albańskiego, który ostatni mecz w kadrze narodowej rozegrał w 1936 roku[3] wspominał jeszcze w 2000!

Kajakarz

„Pierwszym spływem księdza Karola i Jego „rodzinki” (przyjaciół z duszpasterstwa akademickiego – B.F.) była Brda. Spływ odbywał się od 23 sierpnia do 1 września 1953 r. Od tej pory przyszły święty jeździł na kajaki niemal co roku, aż do 1978 r.”[4] Nawet „Droga do Rzymu ks. Karola Wojtyły zaczęła się na kajaku na Łynie. Spływ przyszły papież musiał przerwać. Został wezwany do Warszawy, gdzie został mianowany biskupem pomocniczym w Krakowie. Już jako biskup wrócił nad Łynę, aby dokończyć spływ.[5]

Narciarz

Po przeprowadzce do Watykanu zrezygnował z wioseł, ale nie z kijków – czemu sprzyjała bliskość Abruzji. W książce „Świadectwo” kardynał Stanisław Dziwisz wyjawił, iż „Karol Wojtyła wraz z przyjaciółmi nawet sto razy wymknął się z Rzymu na narty. (…) To wyda się niesłychane, ale nikt go nie rozpoznawał. Także dlatego, że nikt nie mógł sobie wyobrazić papieża, jeżdżącego na nartach!"[6].

A przecież już znacznie wcześniej żartował, że na nartach jeździ 50% polskich kardynałów – gdy było ich dwóch! Kiedyś w rozmowie z zagranicznymi żurnalistami stwierdził, że tylko 40%, pokornie przyznając, że Stefan Wyszyński stanowi 60%. „Według innej anegdoty, gdy zapytano przyszłego papieża: "Czy uchodzi, księże kardynale, aby ksiądz jeździł na nartach?". Ten odpowiedział: - Co nie uchodzi kardynałowi, to źle jeździć na nartach!”[7] Jakby potwierdzał, że nie tylko sport, ale i śmiech to zdrowie!

Pionier trekkingu (?)

16 czerwca 1999 roku podczas VII pielgrzymki do ojczyzny wspominał szlaki, po których wiele razy wędrował: „A teraz jeszcze powtórka z geografii. Jesteśmy tu, w Starym Sączu, skąd wyruszamy ku Dzwonkówce, Wielkiej Raczy, na Prehybę; Dzwonkówce, Wielkiej Radziejowej, na Prehybę, dochodzimy do Wielkiej Raczy. Wracamy na Prehybę i schodzimy albo zjeżdżamy na nartach, na nartach… Z Prehyby do Szlachtowej i do Krościenka. W Krościenku, na Kopiej Górce jest Centrum Oazy. W Krościenku przekraczamy Dunajec, który płynie razem z Popradem w kierunku Sącza Nowego i Starego i jesteśmy w Sączu z powrotem. A kiedy na Dunajcu jest wysoka woda, to można w pięć, sześć godzin przepłynąć od Nowego Targu do Nowego Sącza.”[8] Oczywiście nie zapomniał o zjazdach i spływach!

W zdrowym (do czasu) ciele – zdrowy (na wieczność) duch

Zamach 13.05.81 roku bardzo osłabił ciało Karola Wojtyły. Z upływem czasu tracił zdrowie, o które zawsze dbał. Przede wszystkim jednak był „gigantem ducha” – człowiekiem Słowa Bożego, sakramentów i modlitwy. Używając biblijno-sportowej frazy, można stwierdzić, że święty Jan Paweł II każdym aspektem swego życia zasłużył na „niewiędnący wieniec chwały”. (1P 5,4b)

 

Autor: Bartłomiej Fabisiak, Doradca EURES, Mazowiecka WK OHP

 

[1] https://www.przegladsportowy.pl/inne-dyscypliny/papiez-ktorego-sportowcy-kochali/dj6f6pp dostęp 13.05.20

[2] https://www.przegladsportowy.pl/magazyn-przegladu-sportowego/stanislaw-terlecki-niedokonczony-alfabet-ps-reportaz/gmjbpdy dostęp 13.05.20

[3] http://www.hppn.pl/reprezentacja/pilkarze/1479,Spirydion-Albanski?c=1 dostęp 13.05.20

[4] https://papiez.wiara.pl/doc/3076224.Kajak-swietego-papieza dostęp 13.05.20

[5] http://mojemazury.pl/30515,Lyna-kajaki-i-Jan-Pawel-II.html dostęp 13.05.20

[6] https://turystyka.wp.pl/jan-pawel-ii-sto-razy-wymykal-sie-na-narty-6044397104501889a dostęp 13.05.20

[7] https://wiadomosci.wp.pl/za-to-go-kochalismy-6038711556949121g/5 dostęp 13.05.20

[8] http://nauczaniejp2.pl/dokumenty/wyswietl/id/692 dostęp 13.05.20


Widok zawartości stron Widok zawartości stron